Przejdź do głównej zawartości

Kirgiz na urlopie

Issyk-Kul to drugie co do wielkości jezioro górskie świata. Położone na ponad półtora tysiąca metrów n.p.m. jest otoczone zaśnieżonymi szczytami, których wysokość znacznie przekracza 4 tys. metrów. Dla przeciętnego Kirgiza Issyk-Kul jest jednak synonimem jednego - urlopu.

Spędziliśmy w Kirgistanie nieco ponad dwa tygodnie, mając w tym czasie kilkanaście umówionych spotkań. Za każdym razem słyszeliśmy w słuchawce to samo: jestem nad Issyk-Kul, wracam za kilka dni. Wraz z początkiem wakacji położone nad brzegiem pensjonaty zapełniają się rodzinami urlopowiczów z Biszkeku i innych dużych miast. Niektórzy przyjeżdżają na kilka dni, inni na miesiąc. Nie brakuje również Kazachów i Rosjan, których nad Issyk-Kul sprowadzają niskie ceny, ciepła woda i piękne słońce.







Wśród Kirgizów istnieje poważny spór o to, który brzeg jeziora jest ładniejszy. Północ jest ponoć bardziej dzika i mniej zagospodarowana. Mieliśmy dokładnie odwrotne wrażenie - na południu wystarczyło wysiąść z marszrutki, przejść się trochę i znaleźć własne 400 metrów plaży na rozłożenie namiotu. Z kolei na północy niepodzielnie króluje miejscowość Cholpan-Ata i okolice, czyli lokalny odpowiednik naszej Jastarni i Mielna w jednym. Swoją rezydencję ma tu sam prezydent, a niewielkie, brudne plaże roją się od mistrzów opalenizny i ich spieczonych dziewczyn.








Na północy można jedna znaleźć również prawdziwe perełki. Chyba największym zaskoczeniem okazała się duża wioska Chong-Uturdu. Wyskoczyliśmy z marszrutki akurat tam, bo według mapy mieścinka była położona blisko wody. Poszliśmy pierwszą lepszą ścieżką przez pola, gdzie zaczepił nas rycerz na białym rumaku. No prawie - był złotozębym Kirgizem, który nie zsiadł z konia. Jechał na oklep na poczciwej białej szkapie, która wyraźnie nie była tym zachwycona. Poprowadził nas przez pole, las, łąkę, jeszcze jeden las i w końcu dotarliśmy na błota. Od plaży dzieliło nas już kilkanaście metrów, ale błoto sięgało do kolan. Koniec końców Kirgiz zsiadł z konia i to my przejechaliśmy się na dumnym wierzchowcu. Dla niedowiarków - oto foto:



Wśród nietypowych atrakcji jest też chyba największy niedostroj, jaki widzieliśmy. Zwykle określa się w ten sposób wielkie niedokończone inwestycje ostatnich lat komunizmu. Issyk-kulski niedostroj pochodzi jednak ze złotych lat po upadku ZSRR. W połowie lat 90-tych na południowym brzegu zaczęto budować budowę ogromnego sanatorium, pensjonatu i parku rozrywki w jednym. Obecnie na długości dobrego kilometra straszy rozpadający się mur z mozaikami, popękane pomniki i odpadająca od bram złota farba. Smutny widok.





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Suszona ryba dla opornych

Jej słony, bardzo intensywny smak nie każdemu odpowiada. Intensywny zapach odrzuca wiele osób, ale suszona ryba jest na Wschodzie prawdziwą instytucją. Bo co można zagryzać do piwa albo w bani? Chipsy i orzeszki – owszem, całkiem niezłe, ale to wciąż nie to. Będąc rybnym stalinistą mogę z czystym sumieniem powiedzieć – suszona ryba i piwo to para doskonała, jeden z nielicznych w przyrodzie przykładów idealnej równowagi.

Kurut - wyzwanie na dziś

Wysuszone kulki ze zsiadłego mleka? Takie rzeczy tylko w Azji Centralnej.

Płow po fergańsku

Ryż z mięsem i warzywami – tak najkrócej można opisać czym jest płow. Jedliśmy go w różnych wersjach – domowej, bazarowej, fastfoodowej, a nawet z kurczakiem. Można powiedzieć jedno – ilu kucharzy, tyle przepisów.