Ryż z mięsem i warzywami – tak
najkrócej można opisać czym jest płow. Jedliśmy go w różnych
wersjach – domowej, bazarowej, fastfoodowej, a nawet z kurczakiem.
Można powiedzieć jedno – ilu kucharzy, tyle przepisów.
Oryginalnie płow pochodzi ponoć z
Uzbekistanu, choć ciężko stwierdzić to z całą pewnością.
Można go spotkać jednak w całej Azji Centralnej, a na południu
Kirgistanu zjeść jeden z najlepszych w regionie.
Ze względu na
sposób przygotowania raczej trudno zrobić prawdziwy płow w Polsce.
Gotuje się go bowiem w ogromnych garach, których zawartość
mogłaby wykarmić niewielki oddział wojska. Ale można próbować,
zamieszczamy więc zdobyty w tajemnicy przepis.
Żółta marchewka |
Po pierwsze – zakupy. I już tutaj
pojawia się pierwsza przeszkoda. Potrzeba bowiem tłustej baraniny,
żółtej marchewki i przypraw, których nazw nie ma w języku
polskim. Ale nie zrażajmy się. Baraninę można zastąpić tłustymi
kawałkami wołowiny, a marchewka w ostateczności może być zwykła, pomarańczowa. Takiej zresztą używają w Kazachstanie. Na przyprawy też
znajdzie się rada.
Mając składniki, bierzemy się do
roboty. Do szerokiego garnka (oryginalnie używa się garnków
przypominających ogromny wok) wlewamy ok. 200 ml oleju, na którym
podsmażamy pokrojone w duże kawałki mięso (ok. pół kilograma).
Po chwili dorzucamy posiekaną cebulę. Czekamy i dodajemy pokrojoną
w słomki marchew. Zostawiamy na kwadrans, po czym wlewamy wrzątek,
który powinien przykryć mięso na ok. 2 cm. I teraz zaczyna się
jazda. Przeciętna centralnoazjatycka gospodyni sięga w tym momencie
po swoją magiczną mieszankę przypraw i dodaje kilka szczypt.
Oczywiście, każda z nich ma swój zestaw przypraw, ale na szczęście
kilka składników powtarza się w większości przepisów: suszona
papryka, czerwony pieprz, kurkuma i kminek, a właściwie zira,
czyli jedna z jego odmian.
Klasyczną przyprawą do płowu jest też berberys – wątpię czy
można go dostać w Polsce.
Dodajemy więc co mamy, przy okazji
soląc dość obficie. Mieszamy zawartość garnka po raz ostatni i
trzymamy pod przykryciem jeszcze z 15 minut. Wsypujemy ryż (na tę
ilość mięsa wystarczy trochę ponad pół kilograma) i za nic w
świecie nie mieszamy. Ryż ma zasypać mięso i powoli naciągać
aromatami. Dolewamy delikatnie wody, najlepiej po ściankach garnka.
Ryż ma być lekko przykryty płynem. Gotujemy spokojnie, po chwili
wbijając w ryż kilka obranych ząbków czosnku. Po kolejnych 10
minutach delikatnie zbieramy ryż na środku garnka, przykrywamy go
talerzem, a sam garnek nakrywamy przykrywką. Jeszcze 20 minut na
słabym ogniu i płow jest gotowy. Można go teraz zamieszać i
zostawić na chwilę pod przykryciem.
I już. Płow to typowe danie
„rodzinne”, zaproście więc bliźnich do wspólnego spożywania.
Komentarze
Prześlij komentarz